Chciałbym dzisiaj poruszyć kwestię motywacji, a dokładniej jej podziału na 2 konkretne typy: motywację “od” i motywację “do”. Najczęstszym problemem związanym z brakiem motywacji jest moim zdaniem to, że przeważnie skupiamy się tylko na motywacji “do”, podczas gdy to motywacja “od” jest tą, która zapewnia nam prawdziwy napęd do działania.

Motywacja “od” oznacza ucieczką od czegoś (np. od zagrożenia, bólu, upokorzenia). Z kolei motywacja “do” charakteryzuje się dążeniem do czegoś (np. do pieniędzy, sławy, akceptacji). W skrócie, w motywacji “od” chodzi o to żeby czegoś uniknąć, podczas gdy w motywacji “do” żeby coś zdobyć.

I pomimo, że motywacja “do” jest ładniej opakowana, bo opisuje nasze wielkie pragnienia, które chcemy zrealizować, to musimy pamiętać, że to motywacja “od” jest tą najbardziej pierwotną, która przez wieki naszego istnienia zapewniała nam przetrwanie – dlatego jest ze szczególną uwagą traktowana przez nasz mózg, będąc głównym doradcą w procesie podejmowania decyzji.

W związku z tym NIE BYCIE FRAJEREM motywuje nas bardziej niż BYCIE BOHATEREM. Uciekamy od bólu dużo chętniej niż dążymy do przyjemności.

I teraz zobaczmy prosty schemat: ktoś chce schudnąć – oczami wyobraźni już widzi siebie będącego w idealnej sylwetce (więc ma motywację “do”). Zabiera się do roboty i zaczynają pojawiać się pierwsze przeszkody: okazuje się, że ćwiczenia na siłowni to duży wysiłek, mało tego nawet samo wyjście na dwór powoduje pewien dyskomfort, gdy można było w tym czasie posiedzieć na wygodnej kanapie w domu. Do tego dochodzi dieta, która zakłada jakieś poczucie głodu, rezygnacja z ulubionych posiłków – te wszystkie kwestie stanowią element motywacji “od”, która polega na uciekaniu od cierpienia.

Więc z jednej strony komuś zależy na tym, by mieć świetnie wyglądające ciało, z drugiej strony, by unikać wszystkich nieprzyjemności związanych z procesem zmiany swoich zachowań. Konsekwencją tego będzie to, iż zacznie on sabotować swoje działania.

Gdyby jednak oparł swoje działania na drugim typie motywacji – czyli połączył to w jaki sposób teraz wygląda z jakąś formą cierpienia (i tutaj jest ważna uwaga: to cierpienie musi być osobiste – czyli musi dotykać tego co najbardziej nam przeszkadza), to wówczas przejście przez proces tych wszystkich niedogodności związanych ze zrzucaniem wagi przestałby być problemem. Bo gdy mózg ma do wyboru cierpienie i przyjemność to zawsze wybierze przyjemność, gdy jednak ma do wyboru dwa cierpienia, to wybierze, to które jest mniejsze.

Warto pamiętać, że nasze świadome myślenie pojawia się na zaledwie kilka chwil podczas całego dnia funkcjonowania (są tutaj różne zmienne, ale generalnie przyjmuje się, że jest to ok. 5%). Przez zdecydowaną większość czasu my funkcjonujemy na bazie zautomatyzowanych odruchów. Czyli kapitanem statku pt. “Ja” są nasze najbardziej pierwotne obszary mózgu (tyłomózgowie, śródmózgowie), a my ze swoim świadomym umysłem i wolną wolą (przodomózgowie) możemy jedynie co jakiś czas zajrzeć do mostka kapitańskiego by ewentualnie skorygować kurs, w którym płyniemy, zanim z powrotem oddamy kontrolę w ręce kapitana.

Dlatego silna wola nie działa jeśli chodzi o prawdziwą motywację, a mówiąc o prawdziwej motywacji mam na myśli długotrwałą. Bo nie jest problemem pójść raz w roku na siłownię – jednorazowo każdy może to zrobić nawet bez motywacji, ale jeśli zależy nam na wynikach, to musimy postawić na systematyczność – i wówczas mieć świadomość tego, że przez większość czasu jesteśmy kierowani przez obszary w mózgu, które są poza naszą świadomą kontrolą. A dla nich przede wszystkim liczy się by unikać tego co nieprzyjemne a nie dążyć do tego, żeby mieć lepiej/więcej.

W momencie gdy znajdziesz prawdziwą, osobistą motywację, która opiera się na ucieczce od bólu i połączysz ją ze swoim celem, to zobaczysz jak Twój mózg przestanie wyszukiwać Ci wymówki a zacznie napędzać do działania!

Udostępnij ten artykuł