Zacznijmy od wyjaśnienia sobie czym jest przezwyciężanie bólu – to jest jego odczuwanie i jednoczesne kontynuowanie określonego działania, widząc, że w ten sposób doświadczymy tego bólu jeszcze więcej. Czyli mamy tutaj do czynienia z bardzo poważnym wyzwaniem, mając na uwadze to, że nasza pierwotna natura pierwsze co robi to właśnie ucieka od wszelkiego rodzaju bólu.

Ale jest to jednocześnie niezwykle ważna umiejętność na Twojej ścieżce sportowej, bo ból = rozwój. Więc jak chcesz się rozwijać to musisz cierpieć. A ci, którzy są w stanie cierpieć więcej, to rozwijają się bardziej i szybciej.

W poprzednim wpisie pisałem o tym jak radzić sobie z bólem psychicznym, w tym skupimy się trochę bardziej na przezwyciężaniu bólu fizycznego. I dlatego też każda z postaci, które tutaj się pojawią wywodzi się ze świata sportów wytrzymałościowych – są to głównie biegi długodystansowe.

Żeby móc zarządzać bólem, musisz umieć zarządzać myślami, bo w zależności od tego jakie myśli pojawiają się w Twojej głowie, to masz takie a nie inne odczucia w ciele. Więc im bardziej kontrolujesz swój umysł, tym bardziej jesteś w stanie kontrolować swój ból.

Określ swój powód

Najważniejszym pytaniem, na które musisz sobie odpowiedzieć jest “dlaczego się na to decyduję?” – czyli dlaczego miałbyś się z własnej woli decydować na doświadczanie fizycznego (czy też psychicznego) bólu? I o tym mówił Viktor Frankl – psychiatra, który przeżył pobyt w obozach koncentracyjnych. Zauważył on, że tych, którzy przetrwali w tak skrajnych warunkach charakteryzowało to, iż potrafili doszukać się sensu w tym całym cierpieniu, którego doświadczali. Czyli jeśli jesteś w stanie opowiedzieć sobie wystarczająco satysfakcjonującą historię na temat tego dlaczego chcesz coś zrobić (wiedząc, że to będzie bolesne doświadczenie), to tym samym jesteś w stanie pokonać swój mózg (który za wszelką cenę próbuje uciekać od jakiegokolwiek cierpienia). Ostrzegam: bez tego ani rusz.


Drugą kwestią jest zadbanie o swoje poczucie poczucia bezpieczeństwa. James Lawrence aka “Iron Cowbowy” (którego za chwilę bliżej Ci przedstawię) powiedział w jednym z wywiadów:

“Musisz sobie uświadomić, że ten następny krok cię nie zabije ale dzięki niemu urośniesz”.

A w pewnym momencie będziesz przekonywany przez swój dialog wewnętrzny, że dana aktywność może Cię zabić, albo przynajmniej bardzo zaszkodzić Twojemu zdrowiu. W Navy SEALs doskonale zdają sobie sprawę z tego, że nasz mózg wysyła sygnał zagrożenia dużo dużo dużo wcześniej niż faktycznie jest to potrzebne, dlatego też ukłuli powiedzenie, że kiedy wydaje Ci się, że już nie dasz rady, to tak naprawdę wykorzystałeś dopiero 40% swoich możliwości. I ludzie, którzy w to wierzą mogą się przekonać, że jest to prawdą…

Sam pamiętam, jak robiąc maraton byłem całkowicie rozbity fizycznie na 30km, a jednak udało mi się później zrobić jeszcze 12km (pomimo, że w tamtym momencie wydawało się to niemożliwe). Pod koniec biegu pojawiły się skurcze co dało mi do zrozumienia, że to już totalnie koniec, a jednak chwilę później wbiegając na stadion i kończąc wyścig miałem taki przypływ energii, że byłem w stanie pobiec sprintem… Uświadomiłem sobie wtedy jak bardzo oszukał mnie mój mózg i tym samym stracił moje zaufanie.

Więc musisz dobrać sobie indywidualnie swoją granicę możliwości – by z jednej strony trening był efektywny, z drugiej strony by też nie dopuścić do jakichś urazów. Natomiast nie wierzę, że jeśli nie mamy żadnych dolegliwości zdrowotnych (głównie problemów z sercem) to intensywny wysiłek fizyczny może nas zabić… Co najwyżej stracimy na chwilę przytomność. Natomiast Twój mózg będzie próbował opowiadać Ci przeróżne historie, tylko po to byś nie robił tego co niekomfortowe. I możesz ten powyższy cytat odnieść nie tylko do aktywności fizycznej, ale również do wszelkich innych decyzji, które na pierwszy rzut oka wyglądają na tak bardzo przerażające…

James Lawrence “Iron Cowboy”

Człowiek, który pobił rekord Guinnessa pod względem ukończenia największej liczby triathlonów w jednym roku kalendarzowym. Było ich 50 i jakby tego było mało to zrobił to w 50 kolejnych dniach i 50 różnych Stanach. Wszystko to odbywało się na dystansie Ironmana (czyli: 3,8km pływania; 180km jazdy rowerem oraz  42km biegu). Średnio zajmowało mu to 14h w ciągu dnia (na sen miał z kolei ok. 4,5h dziennie ze względu na przemieszczanie się pomiędzy Stanami). 
W 2021 roku poprawił swoje osiągnięcie, gdy ukończył 101 triathlonów w 101 kolejnych dni.

“Pierwsze 3 dni wyścigów miały miejsce w 3 różnych Stanach, więc w sumie spałem w ciągu tych 3 dni łącznie 6,5h. Czwartego dnia obudziłem się przytłoczony, totalnie wyniszczony, nie mając bladego pojęcia jakim cudem zrobię 47 kolejnych Ironmanów. To było całkowicie przytłaczające. Pamiętałem o ostatecznym celu, ale musiałem skupić się dosłownie tylko na najbliższym kroku”.

Swoją drogą przez deprywację snu zasnął na chwilę podczas jazdy na rowerze, zerwał jedno ze swoich ramion i musiał następnie wykombinować jak teraz przepłynąć jeszcze 45 dystansów za pomocą jednej ręki…

I jeszcze jedna wypowiedź:

“Kiedy 30 dnia wyścigów leżałem na ziemi rozjebany fizycznie i psychicznie, powiedziałem sobie: “bądź idealny przez 1 sekundę. Wykonaj jeden pieprzony krok. A później powtórz ten proces””.

W obu przypadkach Iron Cowboy wykorzystał rozbicie głównego celu (który był dla niego tak ogromny, że aż przytłaczający) na możliwie najmniejsze podcele i skupił na nich całą swoją uwagę. Bo odczuwanie bólu jest zależne nie tyle od faktycznego wysiłku, co przede wszystkim od percepcji tego wysiłku – czyli tego w jaki sposób go interpretujemy, a to możemy robić oczywiście na wiele różnych sposobów. 

I jednym z przykładów jest wykorzystanie perspektywy patrzenia (czy patrzymy długo, czy krótkoterminowo), bo umysł ma taką właściwość, że potrafi wybiegać w przyszłość i generować odczucia, które są związane z tym co ma się wydarzyć. Gdy jesteś w trakcie intensywnego wysiłku fizycznego i uświadomisz sobie, że pozostała 1 minuta do końca treningu to zaczynasz odczuwać ulgę (co uśmierza Twój ból). Natomiast, gdy pomyślisz sobie, że chciałbyś przeciągnąć trening o dodatkowe 30 minut to Twój umysł właśnie przewiduje jak bardzo będzie to bolesne doświadczenie i potęguje ból, którego obecnie doświadczasz po to by odwieść Cię od tego pomysłu.

Wyobraź sobie jednak, że mówisz do siebie “za minutę kończę trening”, mija minuta i znowu mówisz do siebie “za minutę kończę trening” (oczywiście jednocześnie mając nastawienie, że tak właśnie się stanie – bo to czy uwierzy w to Twój umysł jest kluczowe). I ponawiasz ten proces tak długo aż minie dodatkowe 30 minut. Jeśli minuta okaże się zbyt długa to możesz rozbić to na jeszcze mniejsze podcele (tak jak zrobił to Iron Cowboy, gdzie wymagał od siebie bycia idealnym tylko przez “1 sekundę”).

Żeby Ci jeszcze bardziej uzmysłowić jak to działa to popatrz sobie na następujący przykład. Masz do przebiegnięcia maraton – 42km. Czy jesteś w stanie? Może tak, może nie, w zależności od Twojego poziomu wytrenowania i nastawienia z jakim podejdziesz do tego wyzwania. Natomiast czy jesteś w stanie pokonać 5 metrów? Odpowiedź brzmi: tak. Bez względu na to jak bardzo zmęczony jesteś to dopóki nie stracisz przytomności to i tak zawsze będziesz potrafił zrobić dodatkowe 5 metrów (jeśli nie biegiem, to chodem, ewentualnie czołgając się). Więc po prostu podejdź to tego na zasadzie: przebiegnę 5 metrów tak wiele razy ile będzie to potrzebne, by wyszły ostatecznie 42 km, a wtedy nie ma opcji, by się nie udało.

Oczywiście nie stosujesz tej strategii non stop, bo to jest niepotrzebne, ona sprawdza się najlepiej w najbardziej ekstremalnych momentach, gdy jesteś całkowicie rozjebany czy to fizycznie czy psychicznie i jednocześnie masz do wykonania jakieś zadanie. I wtedy korzystasz z niej tak długo jak będziesz tego potrzebował – czyli paradoksalnie nie długo. Bo gdy dostaniesz impuls od mózgu, że “to już koniec”, a mimo to nadal będziesz kontynuował, to on za chwilę zaadaptuje się do nowej sytuacji i w magiczny sposób odzyskasz duże pokłady sił i entuzjazmu… I to nie bierze się znikąd, to cały czas było w Tobie, natomiast mózg po prostu blokował do tego dostęp, by Cię przekonać do wcześniejszego poddania się. Gdy jednak zobaczy, że nie zamierzasz się mu podporządkować, to on za chwilę podporządkuje się Tobie (gdyż najważniejszą zasadą sterującą naszą naturą jest potrzeba pozostawania spójnym z samym sobą, czyli to co myślisz, czujesz i robisz musi być ustawione w jednej linii). Kiedy nie rezygnujesz to adaptujesz się do danej sytuacji, bo mózg wie, że jeśli musi znaleźć sposób na dostosowanie się to go znajdzie.

Czyli reasumując: wykonaj po prostu jeden pieprzony krok, a później powtórz ten proces. A zanim się obejrzysz będziesz miał już zrobionych 30 kroków i nagle odzyskasz siły i chęci.

Chadd Wright

Przez kilkanaście lat służył w Navy SEALs, chociaż początkowo został relegowany ze szkolenia po tym jak wykryto u niego problemy z sercem. Dodatkowo ochraniał Baracka Obamę podczas jego zagranicznych wizyt w strefie wojny. Po zakończeniu służby zajął się biegami długodystansowymi. Dwa razy podjął się próby przebiegnięcia ultrabiegu Revenant w Nowej Zelandii – czyli prawdopodobnie najtrudniejszego tego typu wyzwania, gdzie startują sami biegacze ultra a i tak większość nie jest w stanie ukończyć tego biegu. Ponad 190km na różnych wzniesieniach do zrobienia w 60h, nie znając trasy i używając jedynie papierowej mapy i kompasu do nawigowania. Obłęd…

“Kiedy ból wydaje się znaczący i myślisz, że nie jesteś w stanie sobie z nim poradzić, najważniejszą rzeczą jaką robię jest zaprzestanie z nim walki. Wtedy sobie uświadamiam, że “tak boli, ale ten ból jest już i tak wystarczająco duży, że bardziej boleć nie będzie”. Natomiast gdy zaczynasz z tym walczyć, to angażujesz w to swoje emocje i energię. Gdy zaczynasz nienawidzić ten ból, który odczuwasz to zaczynasz jeszcze bardziej cierpieć”.

Chadd przywołuje tutaj swoje doświadczenie z kursu BUD/S (jest to początkowy etap treningów w Navy SEALs, który trwa około pół roku). Podczas ćwiczeń wraz z innymi kadetami byli wrzucani do lodowatej wody – i wspomina, że gdy zaczynali walczyć z tym zimnem, to to zimno jeszcze bardziej narastało. Natomiast, gdy zaakceptowali tę sytuację, w której się znaleźli i pozwolili, by to zimno przeszło przez ich ciało, to wtedy automatycznie przestawali tracić swoją energię i mogli ją przeznaczyć na ukończenie misji.

W momencie, gdy z czymś walczysz (czyli się z czymś nie zgadzasz, nie akceptujesz tego, próbujesz to wypierać), to nakierowujesz na to swoją energię. A jak nakierowujesz na to swoją energię, to to jeszcze bardziej zasilasz. Przykład stanów lękowych – im bardziej próbujemy przeciwstawiać się negatywnym myślom, tym bardziej nakręcamy swój lęk. 

Ponadto myślenie zabiera energię (a im mniej energii masz, tym mniej zasobów silnej woli i tym większa szansa, że się poddasz). Zatem musisz zaakceptować sytuację – a to nie oznacza, że Ci się ona podoba, ale to oznacza, że tak po prostu jest i tyle.

Jak zaakceptować sytuację? Najprostszy sposób: poddając się temu odczuciu, a więc rozluźniając swoje ciało i pozwalając, żeby ta energia przeszła przez całego Ciebie. Czyli de facto robiąc odwrotnie do tego jak reaguje Twoje ciało (które w sytuacji niekomfortowej zawsze się spina). To wszystko, koniec techniki.

Gdy już jednak zaakceptujesz to co czujesz (a tym samym Twój mózg nie będzie z tym walczył i zasilał tego swoją energią) to propozycja ode mnie – wprowadź sobie odpowiednią sugestię, która ukierunkuje Twoje myślenie, na takie, które będzie dla Ciebie korzystne. Np. “czuję się świetnie”; “mam mnóstwo sił” “jest mi gorąco” (gdy akurat jesteś w lodowatej wodzie). Po to by skupiać się na innej myśli a tym samym wygenerować inne odczucia (pamiętasz kilka akapitów wyżej jak pisałem o tym, że umysł wybiegając myślami w jakimś kierunku, produkuje emocje, które są związane z tą historią? – więc właśnie po to to robisz).

I pewnie zastanawiasz się teraz czy nie można było tak od razu? By powiedzieć sobie “jest mi gorąco” w momencie gdy tak naprawdę jest mi zimno. Nie, nie można było tak od razu, bo Twoja podświadomość, by w to nie uwierzyła, a tym samym nie dokonałbyś pożądanej zmiany. Jeśli byś sobie mówił “jest mi gorąco” a jednocześnie Twoje ciało by walczyło, odczuwając zimno, którego nie chce odczuwać to masz konflikt na poziomie świadomość-podświadomość. Gdzie świadomość to Twój umysł, a podświadomość to Twoje ciało. W tym konflikcie zawsze wygra podświadomość, bo my przez większość naszego funkcjonowania podążamy za tym co mamy zakodowane w podświadomości, to ona jest naszym punktem odniesienia.

Więc sytuacja jest następująca: pojawia się uczucie silnego zimna, podświadomość czuje się zagrożona i za pomocą bólu informuje Cię o tym w jak bardzo niekomfortowej sytuacji się właśnie znalazłeś. Gdy zaczniesz temu zaprzeczać, wmawiając sobie, że “jest mi ciepło” to podświadomość jeszcze bardziej spotęguje to zimno, które odczuwasz, bo uzna, że to co próbuje Ci przekazać, do Ciebie jeszcze nie dotarło i musi przemówić jeszcze głośniej, by sprawić, żebyś w końcu usłyszał.

Nasza podświadomość w naturalny sposób jest odporna na wpływy. Więc chcąc dokonać zmiany, zawsze musisz zacząć od osłabienia oporu, bo inaczej będziesz tylko wzmacniał swoje mechanizmy obronne. Dlatego na początku akceptujesz tę informację, którą Ci podświadomość przekazuje, dając jej do zrozumienia, że rozumiesz co do Ciebie mówi. A wówczas podświadomość się uspokaja i jest znacznie bardziej podatna na zmiany.

Dodatkowo rozluźniając swoje ciało właśnie wprowadzasz się w lekki stan transu (gdzie Twój mózg przeskakuje na inną częstotliwość działania, taką która pozwala Ci na wprowadzanie sugestii głęboko do swojej psychiki).

Zatem proces wygląda następująco:

  1. Np. wchodzę do zimnej wody.
  2. Akceptuję to, że jest mi zimno poprzez rozluźnienie swojego ciała i pozwolenie, by to zimno przeszyło cały mój organizm.
  3. Wprowadzam pożądaną sugestię np. “ale jest mi gorąco” i skupiam na tym swoją uwagę.

Ten model wykorzystujesz tak samo w przypadku bólu, czy jakichś innych nieprzyjemnych doznań w ciele.

A tutaj doskonały przykład tego jak zarządzać swoją koncentracją. LeBron schodząc z boiska mówi takie oto słowa: “Zmęczenie… Nie ma żadnego znaczenia. Zmęczenie jest tylko w twojej głowie. Jeśli mówisz sobie, że jesteś zmęczony, to będziesz. Ja się nie męczę”.

David Goggins

Były żołnierz Navy SEALs, mający na swoim koncie ponad 60 ultrabiegów. Zapisał się w księdze rekordów Guinnessa, kiedy to ustanowił nowy wynik w ilości podciągnięć na drążku w ciągu 17h, było to 4030 razy… David przede wszystkim jednak zasłynął z tego, że robi rzeczy, które sprawiają mu ogromny ból zarówno fizyczny jak i psychiczny. Na swoje social media wrzuca czasami takie smaczki jak swoje rozpieprzone dłonie czy stopy po bardzo drastycznych treningach.

“Słój z ciastkami”

Jest to metafora, którą wymyślił David do radzenia sobie ze skrajnie wymagającymi sytuacjami. A jakby przyjrzeć się dokładnie jego historii to całe jego życie jest konfrontowaniem się ze skrajnie wymagającymi sytuacjami…

Idea jest następująca: masz sobie przypomnieć swoje sukcesy, osiągnięcia, trudne momenty, przez które udało Ci się przejść; wymagające sytuacje, które udało Ci się przetrwać (ja bym się tutaj skupił tylko na tych największych osiągnięciach – bo im więcej zabawy z jakimś ćwiczeniem, tym większa szansa, że w ogóle się za nie nie zabierzemy). Więc z czego jesteś najbardziej dumny? Jakie trudności pokonałeś?

I jak już masz te wspomnienia to następnie przywołaj sobie je w głowie i zwróć uwagę, który moment tego wspomnienia jest dla Ciebie najbardziej kluczowy. Zapamiętaj ten moment i określ jakieś słowo klucz, które w momencie gdy sobie przywołasz w myślach to odpali Ci właśnie ten konkretny fragment wspomnienia.

Następnie zapisz sobie gdzieś na kartce te słowa kluczowe i powtarzaj, by utrwalać je w swojej pamięci. Możesz też wybrać opcję stworzenia sobie wyobraźni słoika i wypełnienia go tymi słowami kluczowymi – to już od Ciebie zależy jak łatwiej będzie Ci zapamiętać, najważniejsze jest to, by wyryć te hasła bardzo wyraźnie w swojej głowie.

Bo przyjdą takie momenty, że będziesz mierzył się z jakimś wymagającym wyzwaniem (i to nie musi być wyzwanie typowo fizyczne – gdyż każda z tych strategii jest możliwa również do zastosowania w przypadku wyzwań czysto psychicznych, emocjonalnych). W każdym razie w pewnym momencie zrobi się bardzo niewygodnie. Twój mózg będzie chciał uciec i wtedy zrobi wszystko byś tylko zrezygnował – zacznie eskalować nieprzyjemne emocje, które będziesz odczuwał; zacznie Cię wyzywać, mówiąc, że jesteś za słaby, niewystarczająco wartościowy i zrobi to w jaki sposób, że zaczniesz w to wszystko wierzyć. Wtedy Twoim zadaniem jest sięgnąć do swojego umysłowego słoika i wyciągnąć, jakieś ciastko, które przypomni Ci jak zajebisty jesteś. Możesz wówczas sięgnąć po ciastko symbolizujące Twoje największe osiągnięcia; lęki, które przezwyciężyłeś; cierpienie, które przetrwałeś.

W ten sposób zresetujesz swoją uwagę i przekierujesz ją w pożądaną przez siebie stronę.

Ważne jest natomiast to, by wcześniej mieć bardzo konkretnie wyróżnione te “ciastka”, bo gdy znajdziesz się pod wpływem bardzo silnych emocji to gwarantuję, że nie będzie wówczas czasu na luźne rozmyślania. Wtedy, albo wiesz dokładnie co masz robić i jakie wspomnienie Ci pomoże, albo wpadniesz w pułapkę tych samonapędzających się negatywnych myśli i w tym schemacie przepadniesz.


Najważniejsza zasada jest taka, że zanim będziesz potrzebował tych strategii, to musisz dokładnie znać ich sekwencję. Czyli albo wcześniej się tego uczysz na pamięć tak długo, aż będziesz w stanie powiedzieć o tym przebudzony w środku nocy (bo to będzie oznaczało, że zapisałeś informację w pamięci podświadomej). Albo tuż przed jakimś wyzwaniem np. treningiem, przypominasz sobie całą tę sekwencję i podczas treningu czekasz na ten wyjątkowy moment kryzysu, gdzie będziesz mógł wreszcie daną strategię przećwiczyć.

Udostępnij ten artykuł