Generalnie sytuacja wygląda następująco: im większe masz aspiracje, tym z większym dyskomfortem emocjonalnym przyjdzie Ci się zmierzyć i to jest jeden z głównych autosabotaży na drodze do naszego sukcesu. Więc z jednej strony chcesz zajść daleko (umysł świadomy), z drugiej strony nasza ludzka natura każe nam uciekać od jakiegokolwiek wysiłku (umysł podświadomy)…

Dlatego też w konsekwencji robisz 2 kroki do przodu, po czym 1 krok do tyłu aż dochodzisz do swojego pułapu tolerancji na dyskomfort – czyli pewnej niewidzialnej granicy (która nie istnieje nigdzie indziej poza Twoją głową) a która wysyła Ci jasny sygnał pt. “nie idziemy już dalej”. I oczywiście idzie tę granicę cały czas przesuwać natomiast wszystko to zależy od Twojego wytrenowania emocjonalnego. I właśnie tym zagadnieniem się tutaj zajmiemy.

Pisząc o dyskomforcie emocjonalnym mam na myśli takie sytuacje jak radzenie sobie z presją (zarówno tą zewnętrzną jak i tą wewnętrzną), ponoszone porażki (które siłą rzeczy są częścią gry i będą się pojawiały), momenty kontuzji (które zatrzymują Twój rozwój) czy niepewna przyszłość (która w sporcie zawsze zmienia się dynamicznie). Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze życie i cała masa innych pobocznych problemów do rozwiązania…

WIZJA

W momencie gdy masz stworzoną własną wizję (czyli ostateczny cel jaki zamierzasz osiągnąć w swojej dyscyplinie) to jesteś w stanie spojrzeć na swoją karierę z perspektywy. A wtedy jedna porażka przestaje być końcem świata a staje się tylko kolejnym etapem na drodze do celu ostatecznego (szybciej wtedy podniesiesz się z kolan), ważny mecz przestaje być najważniejszym meczem w życiu a staje się jednym z wielu (spada wówczas presja), z kolei przyszłość staje się dużo bardziej klarowna (a jak pisałem w poprzednim wpisie – nasz mózg najbardziej jest przerażony tym co nieznane, więc gdy uczynisz to znanym to znika powód do strachu).

Natomiast nade wszystko wizja zmienia Twoją postawę – przestajesz być reaktywny a stajesz się proaktywny i to ma kolosalne znaczenie dla rozwoju całej Twojej kariery. Osoba reaktywna jak sama nazwa wskazuje “reaguje”, czyli jest określony bodziec i on wywołuje natychmiastową reakcję, np. gorszy dzień – powoduje frustrację; krytyka ze strony fanów – powoduje poczucie wstydu; kolejne nieudane zagranie – powoduje poczucie gorszości. Widzisz co się dzieje? Zaczynasz być sterowany przez swoje emocje (a dokładniej przez sytuacje, które te emocje wywołują), a jako, że nieustannie doświadczamy różnych bodźców, to później wychodzi na to, że przez całe życie zamiast skupiać się na swoich celach i planach (czyli tym co naprawdę jest dla nas ważne), to skupiamy się akurat na tym wszystkim pozostałym (co jak się pewnie domyślasz – nie ma dla nas szczególnego znaczenia).

Z kolei postawa proaktywna jest przeciwnym modelem – bo tutaj to TY wychodzisz z inicjatywą, to TY decydujesz na czym koncentrujesz swoją uwagę i to TY decydujesz jakie działania podejmujesz – a całą resztę traktujesz raczej jako niepotrzebny szum, który chwilowo się pojawił, ale wiesz, że za chwilę zniknie i nie zamierzasz poświęcać mu szczególnego czasu.


Michael Jordan w wyprodukowanym przez siebie serialu “The Last Dance” (który oczywiście niezmiernie polecam) już na samym początku zadaje takie oto pytanie:

“Wierzysz w swoje przeznaczenie, wiesz czemu jest ci to pisane i co cię czeka? Czy żyjesz z dnia na dzień?”.

Wizją Michaela było zostanie najlepszym koszykarzem w historii i nigdy by tego nie dokonał gdyby żył z dnia na dzień. Odpowiedź jest tutaj prosta: żeby stać się pieprzoną legendą potrzebujesz niewyobrażalnego wysiłku, a mózg ucieka od tego wszystkiego co niewygodne. Chyba, że… masz określoną swoją wizję, a to sprawia, że przestajesz naginać rzeczywistość tak aby odpowiadała Twoim krótkoterminowym potrzebom – bo jesteś w stanie przewidzieć (na poziomie umysłowym), że to chwilowe cierpienie przyniesie w perspektywie czasu jeszcze więcej przyjemności. I to generalnie nas odróżnia od zwierząt – że potrafimy odraczać gratyfikację (czyli przyjemność) w czasie, tym samym kontrolując swoje impulsywne emocje i zachowania, podczas gdy zwierzęta zawsze podążają za natychmiastową gratyfikacją.

Oczywiste jest to, że nasze pierwotne mechanizmy są dużo potężniejsze od naszej wolnej woli, ale gdy mądrze to rozegramy to jesteśmy w stanie podporządkować sobie tę pierwotną naturę sterując nią w taki sposób, by ona realizowała nam NASZE ZAŁOŻENIA. Innymi słowy: Twój mózg jest silniejszy ale głupszy a Ty jesteś słabszy ale mądrzejszy.

To mi przypomina pewien dokument, który kiedyś oglądałem: opowiadał on o szympansach zamieszkujących lasy Ugandy i ich proces przejmowania władzy w stadzie. Jak to zwykle bywa w grupie znajduje się jakiś samiec alfa, który dowodzi pozostałymi – jednak to stanowisko jest tylko jedno, a chętnych zawsze wielu. Dlatego co jakiś czas dochodzi do prób odbicia władzy. I tak w stadzie znajdował się szympans, który za pomocą swojej siły i agresji tłukł inne szympansy zaznaczając swoją dominację i w końcu dobrał się do samca alfy, którego pokonał. Wtedy rozpoczęło się jego panowanie. Był on najsilniejszy w całej grupie, ale… nie był najinteligentniejszy a jak się za chwilę przekonasz – inteligencja znaczy więcej niż siła.

Otóż na plan zaczął wysuwać nam się także inny szympans – bez szczególnych uwarunkowań fizycznych ale ze świetnym zmysłem obserwacji i inteligencji emocjonalnej. Dostrzegł on, że stado nie jest szczęśliwe z panowania nowego przywódcy (które opierało się na zastraszaniu podwładnych) i w związku z tym zaczął zaprzyjaźniać się z tymi wszystkimi poszkodowanymi wspierając ich w udręce. Po niedługim czasie nasz bohater zaczął otaczać się już dosyć pokaźną grupką innych szympansów, więc wziął ze sobą kilku ochroniarzy i wyruszyli obalić samca alfę. Misja się powiodła, nastało nowe panowanie, które swoją drogą będzie ciężko podbić – bo ten kto będzie miał ochotę na władzę, to już nie tylko będzie musiał zmierzyć się z głównym dowódcą, ale również pokonać albo przekonać resztę stada, że to on jest lepszym wyborem. Trzeba przyznać, że poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko…

Wymyślił jak zostać samcem alfa nie będąc samcem alfa

Morał i analogia jest taka: Twój mózg jest tym silnym i agresywnym szympansem (bo bazuje na pierwotnych mechanizmach), a Ty jesteś tym inteligentnym szympansem (bo masz zdolność myślenia). Więc jeśli chcesz podporządkować sobie kogoś silniejszego to nie możesz robić tego za pomocą siły ale za pomocą mądrej strategii, czyli wykorzystując swoje silne strony, wykorzystując coś co masz Ty a czego nie ma druga strona. A masz o wiele więcej niż Ci się wydaje.

Więc jeśli jest to jasne to zobaczymy jak to działa w praktyce: z jednej strony masz swoje ambicje, z drugiej strony wiesz, że mózg najchętniej by nic nie robił (mu nie zależy na Twoich celach, mu zależy na tym, by tracić jak najmniej energii, by móc poradzić sobie w sytuacji niebezpieczeństwa – taki tam mechanizm ewolucyjny). Dlatego właśnie tworzysz swoją wizję i żyjesz według tej wizji a wtedy odwraca się cały model: codzienny wysiłek przestaje być tak niekomfortowy jak brak wysiłku (bo wiesz, że do stracenia jest o wiele więcej), ponoszone porażki przestają być tak dotkliwe (bo z jednej strony nadal bolą, ale z drugiej strony wiesz, że dzięki nim robisz olbrzymi krok do przodu i jeszcze bardziej przybliżasz się do swojego najważniejszego celu), codzienne dramaty przestają być tak dramatyczne, bo dystansujesz się od tego co się dzieje z dnia na dzień i zaczynasz postrzegać swoje życie z szerszej perspektywy. 

Dlatego też zastanów się co tak naprawdę chcesz osiągnąć? Dokąd chcesz zajść? I tutaj nie ma miejsca na cenzurowanie się, czy ograniczanie siebie w stylu “nie wypada” / ”nie zasługuję” / “to jest niemożliwe” – bo jeśli coś nie przeczy prawom fizyki czy biologii to jest jak najbardziej możliwe. Określ jak chciałbyś żeby wyglądała Twoja kariera sportowa – co chcesz mieć i kim chcesz się stać a następnie zadaj sobie zasadnicze pytanie: “czy zamierzam się temu poświęcić?” – po to by zderzyć ze sobą dwie zmienne: z jednej strony “ile chcę osiągnąć”, a z drugiej strony “ile jestem w stanie poświęcić, by to osiągnąć”. I te dwie zmienne rosną w stosunku do siebie wprost proporcjonalnie: czyli im więcej chcesz osiągnąć, tym na więcej wyrzeczeń musisz się zdecydować. Znajdź zatem swoje położenie na tej osi a wyznaczysz swoją wizję.

WYUCZONA ZARADNOŚĆ

Dla naszego mózgu nie ma znaczenia jaka jest sytuacja, ale jak tę sytuację odebraliśmy – czyli jaką historię na jej temat sobie stworzyliśmy. I tutaj przychodzę Ci z pomocą oferując gotowy i bardzo prosty w obsłudze model interpretacji, który w połączeniu z Twoją wizją przyniesie Ci nieprawdopodobne rezultaty.

Model ten nazwałem wyuczoną zaradnością bo stanowi przeciwieństwo zjawiska psychologicznego zwanego wyuczoną bezradnością. Wyuczona bezradność dotyka ludzi, którzy doświadczają w swoim życiu negatywnych zdarzeń, na przebieg których nie mają wpływu – przez co stają się oni bierni, łatwo się poddają, nie próbują nic zmieniać. Takie osoby żyją w poczuciu, że czegokolwiek nie zrobią i tak nic się nie zmieni. A jest to spowodowane tym, że nie widzą by podejmowane przez nich działania miały jakikolwiek wpływ na rezultaty albo też zrzucają odpowiedzialność za swoje wyniki na inne osoby. Czyli w skrócie masz wrażenie, że nie masz kontroli nad własnym życiem. I przeciwieństwem jest postawa wyuczonej zaradności, która polega na tym, że w specyficzny sposób interpretujesz wydarzenia, tak by one zawsze działały na Twoją korzyść.

A więc masz już swoją wizję i teraz każda sytuacja, która Cię spotyka jest właśnie po to, byś mógł tę wizję zrealizować. Wszystkie problemy są po to, byś mógł dzięki nim wyrobić odpowiednie umiejętności (zarówno techniczne jak i mentalne), które są niezbędne do dojścia tam, gdzie zmierzasz. Bo do każdego standardu życia przypisana jest jakaś osobowość, jeśli chcesz być wyżej to musisz zbudować inną osobowość – taką, która będzie w stanie radzić sobie z problemami, które się tam znajdują. Dlatego właśnie tak wielu zawodników, których kariera szaleńczo eksploduje często mają problem by odnaleźć się w nowym środowisku, chociaż paradoksalnie wszystko pozostaje takie samo. Jeśli są piłkarzami to nadal grają w piłkę, robią to na boisku, które ma takie same wymiary, w tej grze obowiązują takie same zasady itd. itd. Natomiast ich kariera tak idealnie się rozwinęła, że przeskoczyli na raz o kilka poziomów a tym samym nie mieli okazji nauczyć się niezbędnych umiejętności – co pokazuje, że te wszystkie problemy, których doświadczasz w swojej karierze są po prostu potrzebne.

I dlatego masz dosłownie każdą sytuację traktować jako potrzebną – bo ona w jakiś sposób przygotowuje Cię właśnie do wypełnienia Twojej wizji. Czyli jest dokładnie tak jak być powinno.


Conor McGregor wygrywając rewanżową walkę z Poirierem miałby bilans 2:0 i mógłby spokojnie ruszyć po walkę o pas mistrzowski. Jednak przegrał i tym samym został z nierozstrzygniętym bilansem 1:1, stracił możliwość walki o pas i przy okazji jeszcze spadł w rankingu UFC. Zamiast jednak rozpaczać nad nieprzychylnym losem (który już się wydarzył, i na który już wtedy nie miał wpływu), to postanowił w swojej głowie opowiedzieć sobie pozytywną historię (bo na to miał wpływ) i tym samym mieć lepsze morale w kontekście powrotu do treningów. A tak prezentuje się ta historyjka:

„Mamy więc 1-1 i czeka nas trylogia o wszystko! WOW! EKSCYTUJĄCE! Nie jest to trylogia, której się spodziewałem, tak samo jak nie spodziewałem się taktycznej walki, ale skłamałbym, gdybym nie powiedział, że było mi to pisane. Od początku dokładnie tak miało być”. 

Bo czasami to co nam się wydaje, że chcemy nie jest tym, czego faktycznie potrzebujemy…

Co takie myślenie sprawia? Że nagle zyskujesz kontrolę nad swoim życiem. Większość ludzi podejmuje działania i teraz czeka na informacje zwrotne ze środowiska zewnętrznego czy im się powiodło czy nie. Dzięki wyuczonej zaradności bez względu na rezultat zawsze będzie pozytywny wynik. Różnego rodzaju negatywne sytuacje i tak nas będą dopadały – chodzi o to, że z jednej strony starasz się ich unikać, ale z drugiej strony jak one już się pojawią to jedyne gdzie masz wtedy kontrolę to jest to w jaki sposób je ocenisz. I możesz albo sobie jeszcze bardziej dojebać swoimi negatywnymi historiami albo popatrzeć z pozytywnej dla Ciebie perspektywy: przegrałem? Dobrze – to znaczy, że muszę poprawić to, to i to, żeby móc na równi rywalizować z najlepszymi. Zawsze w tych krótkoterminowych trudnościach masz dostrzegać długoterminową korzyść, zadając sobie pytanie: „jak ta sytuacja pomaga mi w realizacji mojej wizji?” (określiwszy oczywiście wcześniej swoją wizję).

A jak zadasz takie pytanie to co się stanie? Twój mózg będzie szukał odpowiedzi na nie i je znajdzie, bo zawsze znajduje to czego szuka.

„Wszystko czego doświadczam w życiu ma na celu pomóc mi stać się lepszym koszykarzem. Wszystko. W momencie gdy masz taką perspektywę patrzenia, to świat staje się dosłownie twoją biblioteką – której celem jest pomóc ci być lepszym w swoim rzemiośle. Zawsze dostajemy to czego szukamy, więc pytanie czy wiesz czego szukasz?” ~ Kobe Bryant

Jeżeli wyrobisz w sobie ten mechanizm – to staniesz się nie do zatrzymania. Bo praktycznie w każdej najbardziej gównianej sytuacji będziesz się uśmiechał i myślał, jak bardzo Ci to właśnie pomogło do spełnienia swojego ostatecznego marzenia. Czyli każda sytuacja staje się dla Ciebie dobrą sytuacją.

MENTALNE PRZYGOTOWANIE

Za podstawę niech posłużą nam takie oto zgrabne słowa Seneki: „Więcej cierpimy w wyobraźni niż w rzeczywistości” – tłumacząc to na bardziej prosty język: negatywne sytuacje przeżywamy krótką chwilę, tyle ile one trwają, natomiast cały pozostały czas cierpienia doświadczamy w swojej głowie rozpamiętując te sytuacje, albo… przeżywamy w swojej głowie cierpienie związane z sytuacją, która nawet w ogóle się nie wydarzyła – bo wydaje nam się, że ona nastąpi i już teraz zamierzamy się nią martwić – np. czekają Cię mega ważne zawody i nie możesz przez to zasnąć w nocy, bo ciągle tworzysz potencjalne scenariusze – które zwykle są negatywne. 

Więc tak naprawdę drenować emocjonalnie mogą nas tylko 2 elementy: to co się wydarzyło (i tutaj się sprawdzi model wyuczonej zaradności) oraz to co ma się wydarzyć – czym zajmiemy się właśnie teraz.

Najważniejszym zadaniem naszego mózgu jest zapewnić nam przetrwanie – a więc weryfikować wszelkie możliwe zagrożenia i dlatego też na pierwszym miejscu skupia się właśnie na tym co negatywne, bo to stanowi dla nas potencjalne zagrożenie. W związku z tym gdy czeka Cię np. walka – to zaczynasz się stresować, bo istnieje realne zagrożenie Twojego zdrowia. Gdy grasz przed publicznością to zaczynasz się stresować, gdyż istnieje realne zagrożenie utraty w oczach innych – czego tak bardzo boi się nasz mózg, bo przez miliony lat istnienia naszego gatunku przetrwanie w pojedynkę było niemożliwe, więc się o akceptację zabiegało.

Zatem sytuacja jest następująca: Twój mózg tworzy negatywne historie dotyczące przyszłości bo się boi. I nie tyle boi się samej sytuacji, co tego, że nie będzie mógł na nią właściwe zareagować, a więc, że sobie wówczas nie poradzi. Dlatego też żeby go uspokoić, musisz udowodnić mu, że jak trudna by sytuacja nie była to dasz sobie radę. A zrobisz to w kilku krokach, dokładnie w trzech:

  1. Zastanów się gdzie czekają na Ciebie największe trudności – a więc stwórz mentalne wyobrażenie tej sytuacji.
  2. Przygotuj właściwe reakcje na te sytuacje – czyli to jak chciałbyś się wówczas zachować.
  3. Przećwicz to w swojej głowie – by utrwalić ten wzorzec na linii bodziec-reakcja.

Np.

  1. Skaczę ze spadochronem i moim zdaniem najtrudniejszy moment nastąpi, gdy otworzą się drzwi samolotu a ja będę siedział na krawędzi i spojrzę w dół.
  2. Wtedy wezmę głęboki wdech (by odzyskać kontrolę nad swoimi myślami) i pomyślę o tym, że za kilka sekund czeka mnie prawdopodobnie najbardziej fascynujące doświadczenie w swoim życiu (by ukierunkować koncentrację na ekscytację a nie strach).
  3. I ćwiczysz ten wzorzec w swojej wyobraźni.

Po co to robisz? By oswoić się ze stresującą sytuacją i zwiększyć prawdopodobieństwo, że gdy ona się wydarzy to nie uciekniesz wiedziony swoimi pierwotnymi mechanizmami, ale pozostaniesz na swojej ścieżce i zachowasz się dokładnie tak jakbyś tego chciał. Bo my w sytuacjach gdy górę biorą silne emocje nie zachowujemy się racjonalnie ale reagujemy na podstawie tego co mamy najbardziej wyćwiczone – więc wyćwicz taką reakcję, która będzie dla Ciebie korzystna (poprzez powtarzanie jej w swojej wyobraźni), po to by nie było żadnych zaskoczeń i niespodzianek gdy przyjdzie moment próby.

Ponadto eksponując się na jakiś negatywny bodziec (zarówno doświadczając go w rzeczywistości, jak i doświadczając go w swojej wyobraźni) zanika na niego wrażliwość, bo mózg się z nim oswaja.


Na odporność emocjonalną można wpływać poprzez wiele różnych sposobów, natomiast te 2 strategie: wizja połączona z wyuczoną zaradnością oraz mentalne przygotowanie są bardzo uniwersalne i automatycznie sprawią, że Twoja odporność emocjonalna znacznie wzrośnie, bo będziesz miał gotowy schemat zachowań zarówno w przypadku negatywnych sytuacji, które się już wydarzyły, jak i tych, które potencjalnie mogą się wydarzyć.

Wszystko jednak zawsze i wszędzie zależy od kontekstu, więc gdy Twoja odporność emocjonalna (a właściwie jej brak) wynika z innych przyczyn to możemy również nad nią popracować indywidualnie – gdzie pomogę Ci zidentyfikować przyczynę tego stanu rzeczy a następnie zastosujemy najbardziej adekwatne w tym przypadku rozwiązania.

Udostępnij ten artykuł