Presja związana z tym co inni powiedzą jest chyba najbardziej hamującym nas czynnikiem w kontekście decyzji, które podejmujemy – zwłaszcza w czasach XXI wieku, gdzie za sprawą mediów społecznościowych mamy niesamowicie dużą ekspozycję opinii publicznej. A szukanie akceptacji innych jest przecież jedną z naszych atawistycznych cech, więc nie da się tego pominąć. Nawet jeśli nie świadomie – to podświadomie podejmujemy decyzje, które mają na celu dopasowywanie się do otoczenia. Przykładem może być chociaż to, że 70% naszych zakupowych wyborów jest dyktowanym zjawiskiem owczego pędu – czyli kupujemy to co kupują inni.

Moim zdaniem tutaj nie chodzi o to, by przestać całkowicie dopuszczać do siebie głosy innych, ale bardziej by umieć się od tych głosów zdystansować. Bo z tego co się orientuję to jedynie osoby o zaburzeniach psycho/socjopatycznych potrafią nie przejmować się presją społeczną, pozostała część, która twierdzi, że ma taką umiejętność – kłamie. Każdego z nas w jakimś stopniu rusza krytyka co jest ok – bo inaczej nie dostrzegalibyśmy swoich błędów i nie mieli szans rosnąć.

Ponadto całkowite nieprzejmowanie się opinią innych zakłada model buntownika (czyli analizowanie rzeczywistości wyłącznie przez swoje własne wewnętrzne filtry) – co powoduje, że chcemy robić wszystko samemu, nie bierzemy żadnych informacji zwrotnych z otoczenia i uczymy się jedynie na własnych błędach. To jest nieopłacalne z punktu widzenia tego ile czasu w ten sposób marnujemy i jak bardzo pod górkę sobie robimy. Bo my funkcjonując w społeczeństwie by poruszać się tutaj efektywnie musimy umieć dopasować się do pewnych zasad, które co by nie mówić są dużo większe niż jakakolwiek jednostka.

W ten sposób chcę pokazać, że nie można w ogóle nie przejmować się opinią innych a koncept pt. “100% słuchania siebie i ignorowania reszty” jest sam w sobie nawet nieopłacalny. Natomiast już proporcje, gdzie w 95% skupiasz się na swoim wewnętrznym głosie, a 5% swojej uwagi pozwalasz wykorzystać innym jest jak najbardziej w porządku 🙂

Ten wpis podzieliłem na 2 części: w pierwszej pokażę Ci jak wygląda proces oceniania i jakie konsekwencje niesie za sobą podążanie za opinią innych. W drugiej części przedstawię Ci strategie, które umożliwią Ci nabranie duuuużego dystansu do tego co słyszysz na swój temat.


My tak naprawdę nie mamy pojęcia dlaczego ludzie zachowują się tak jak się zachowują. Mało tego, zazwyczaj nie mamy pojęcia nawet dlaczego my sami robimy takie a nie inne rzeczy. Natomiast umysł musi w jakiś sposób ocenić to czego doświadczył – więc wybiera sobie najprostsze i najbardziej komfortowe narracje, a gdy już to zrobi to zaczyna się ich kurczowo trzymać i tak naginać rzeczywistość, by były one prawdziwe. Pod naszą sferą świadomą, gdzie racjonalizujemy swoje wybory znajduje się nasza pierwotna natura złożona z nieuświadomionych emocji, instynktów, popędów, które mają za zadanie skłonić nas do realizacji najbardziej podstawowych potrzeb.

Dlatego też, gdy ktoś nas skrytykuje to odbieramy to osobiście (bo przecież to wydaje się oczywiste, że skoro w naszą stronę skierowana jest krytyka to coś z nami jest nie tak), pomijając przy tym prawdziwą, a jednocześnie niewidoczną na pierwszy rzut oka intencję tej krytyki (uwierz mi, że żadna osoba [może poza kilkoma najbliższymi dla Ciebie osobami] nie poświęciłaby swojego czasu na to by zaobserwować Twoje zachowanie, ocenić je i jeszcze dawać Ci pouczenia – gdyby to wszystko nie dotknęło jej na poziomie osobistym. Innymi słowy – my tutaj skupiamy się przede wszystkim na samych sobie i jeśli już poświęcamy swój czas na innych ludzi, to dlatego, że wiąże się to bezpośrednio z jakąś realizacją NASZYCH własnych potrzeb).

W związku z tym, gdy masz kogoś w rodzinie albo wśród znajomych, kto co chwilę próbuje podcinać Ci skrzydła, wmawiać, że nie nadajesz się do tego co robisz, że nie masz szans odnieść sukcesu w swojej dyscyplinie, że jesteś niewystarczająco dobry/utalentowany itd. itd. to jest to jego mechanizm obronny. Ta osoba w ten sposób się zachowuje, bo np. widząc Ciebie (mającego pomysł na życie, wysokie ambicje) uświadamia sobie, że też by tak chciała i po prostu odczuwa z tego powodu zazdrość. Więc są teraz dwie opcje: albo sprowadzi Cię do swojego poziomu, albo wejdzie na Twój poziom. I oczywiście pierwsza opcja jest prostsza (tak działa umysł, że chce na pierwszym miejscu zmieniać to co na zewnątrz, zamiast zmienić sobie) dlatego próbuje Cię zniechęcić.

Jaką formę ma krytyka (czy jest to np. krzyk, sarkazm, wyszydzanie…) zależy głównie od tego jaką strategię na ochronę swojego poczucia własnej wartości ta osoba sobie wyrobiła – a dokładniej mówiąc: zazwyczaj jest to mechanizm zaobserwowany u rodziców we wczesnym okresie dzieciństwa, a następnie podświadomie uznany za swój własny (bo my większości naszych reakcji uczymy się w dzieciństwie; a jako, że człowiek uczy się głównie poprzez naśladowanie innych, to najczęstszymi punktami odniesienia są właśnie rodzice).

Więc ja chcę Ci pokazać, że po pierwsze to wcale nie z Tobą jest coś nie tak (więc nie powinieneś brać osobiście tej krytyki). Po drugie ta druga osoba ma określony problem z samym sobą i próbuje sobie z tym jakoś poradzić (więc nie powinieneś też jej krytykować za jej niewłaściwe zachowanie względem Ciebie). Bo dążenie do zwiększania poczucia własnej wartości jest jedną z naszych najbardziej podstawowych potrzeb. Czy można zatem negatywnie oceniać kogoś kto po prostu chce zaspokoić swoją potrzebę? A, że akurat robi to w taki a nie inny sposób jest tylko i wyłącznie wynikiem tego, że tak się jego mózg nauczył. On nie zna innej strategii i możliwe, że nawet nie ma świadomości, że ta strategia mogłaby być w jakiś sposób niewłaściwa.

Najciekawsze jest jednak w tym wszystkim to, że umysł automatycznie wybiera zawsze najprostszy scenariusz z przekonaniem, że żaden inny nawet nie istnieje. A istnieje… i ten, który Ci przedstawiłem jest tylko jedną z wielu tysięcy potencjalnych interpretacji. Nie musisz natomiast umieć rozszyfrowywać intencji każdej osoby (co w sumie jest nawet niemożliwe), wystarczy, że zapamiętasz pewną bardzo ważną kwestię: krytyka zwykle bardziej wskazuje na osobę, która krytykuje niż na osobę krytykowaną.


Jako ludzie oceniamy przez pryzmat naszego modelu świata (a każdy z nas ten model ma inny, bo inaczej interpretujemy i na inne rzeczy zwracamy swoją uwagę). Oceniamy przez poziom naszej świadomości (widzimy tyle, na ile pozwala nam nasza świadomość); zniekształceń (widzimy fragment obrazu, resztą sobie dopowiadamy i zaczynamy traktować to jako cały obraz); całej masy heurystyk (czyli uproszczonych algorytmów myślenia, które zawsze są obarczone błędami) i oczywiście przekonań. To rzecz jasna nie jest zamknięta lista – tych elementów jest jeszcze więcej, natomiast nie ma nawet potrzeby wypisywania ich wszystkich – myślę, że to już wystarczająco daje nam do zrozumienia jak bardzo jesteśmy niepoprawni w tym jak oceniamy to co dookoła siebie widzimy.

Chcę również zwrócić uwagę na to, że te schematy oceniania dotyczą każdego z nas, gdyż są one wytworem tego co mamy w swojej głowie. Inni Cię niepoprawnie oceniają, ale Ty ich też niepoprawnie oceniasz. A gdy sobie uświadomisz jak bardzo niepoprawnie oceniasz innych, to zaczniesz dystansować się od swoich ocen, a im bardziej będziesz dystansował się od swoich opinii na temat innych, tym równolegle będziesz dystansował się od od opinii innych na Twój temat (ale do tego zagadnienia jeszcze wrócimy).

Wniosek jest następujący: jak bardzo byś się nie starał pokazać innym jaki jesteś naprawdę, to oni i tak tego nie zobaczą, bo umysł im na to nie pozwala. Świadomość tego bywa mega wyzwalająca, bo po co się starać robić coś, co i tak jest niemożliwe do zrobienia? Wtedy po prostu akceptujesz to jaka jest rzeczywistość i idziesz dalej dopasowując się do tych panujących reguł (wcześniej wspominaliśmy, że czasami trzeba porzucić model buntownika i przejść na model konformisty – kogoś akceptującego odgórnie narzucone zasady, po to by skuteczniej iść przez życie).

Dystans do komplementów

Idea jest tutaj taka: im bardziej jesteśmy uzależnieni od komplementów, które otrzymujemy, tym bardziej stajemy się podatni na krytykę, bo to po prostu oznacza, że wysoko cenimy opinie innych na swój temat. Jeżeli pochwały mocno wpływają na to jak siebie postrzegamy/na to jak się czujemy, to krytyka będzie miała na nas równie duży wpływ. I oczywiście nikt z nas nie chce odbierać sobie przyjemności w dystansowaniu się od komplementów, ale musimy sobie uświadomić na czym zbudowany jest tutaj ten cały mechanizm. A chodzi o to na ile oddajemy kontrolę nad nami czynnikom zewnętrznym (w tym przypadku innym ludziom), jak duży wpływ ich słowa mają na nasz stan emocjonalny.

Wszędzie tutaj chodzi o dystans a nie uniewrażliwianie się. Dystans do komplementów, dystans do krytyki, dystans do opinii innych – czyli cały czas to odczuwamy, ale wybieramy sobie na jakiej intensywności są te doświadczenia. W ten sposób przejmujesz nad tym kontrolę – a jak masz kontrolę to panujesz nad sytuacją i wtedy wygrywasz.

“Co ja sobie pomyślę?”

Jednym z głównych pytań, które zadajemy sobie w momencie gdy mamy podjąć jakieś działanie, jest to dotyczące tego co inni sobie o nas pomyślą. Gdy pojawi się ta myśl (a pojawi z pewnością, bo jest ona wynikiem naszego biologicznego mechanizmu, który nakazuje nam poszukiwać akceptacji środowiska) to trudno teraz tej myśli się pozbyć (bo musielibyśmy wówczas przestać myśleć – a to nie jest taką prostą umiejętność). Jest jednak inny sposób, dużo łatwiejszy – a chodzi o to, by przekierować swój strumień uwagi na inną myśl, w tym przypadku na to co ja pomyślę o sobie gdy zrobię/nie zrobię X”?

W ten właśnie sposób zaczynamy brać pod uwagę przede wszystkim to co jest dobre dla nas samych i traktować siebie jako główny punkt odniesienia.

A rzadko kiedy zdarza się, że to co jest dobrze odbierane przez innych, będzie także wartościowe dla nas. Zazwyczaj jest na odwrót. Inni nie chcą byś ty szedł do przodu – bo wtedy automatycznie wysuwasz się przed nich i oni dosadnie odczują, że zrobiła się między wami różnica. Więc ludziom rzadko kiedy będzie zależało na Twoich sukcesach – bo jednym z głównych wskaźników na podstawie których dokonujemy oceny siebie samych jest porównywanie się z innymi. A im mniej wymagający punkt odniesienia, tym lepiej wypadamy, co w konsekwencji przekuwa się na nasze poczucie własnej wartości.

Pytanie: “co ja pomyślę o sobie, gdy to zrobię?” wchodzi na poziom tożsamości a przez to stanowi jedną z najsilniejszych dźwigni jeśli chodzi o naszą motywację. Bo gdy chcesz być w swoich oczach w odpowiedni sposób postrzegany, to będziesz podejmował takie decyzje, które sprawią, że będziesz zbliżał się do pożądanego obrazu siebie. Z drugiej strony blokuje to możliwość zastanawiania się nad tym co inni mogliby o Tobie pomyśleć – bo nasz mózg nie jest w stanie skupiać się na dwóch rzeczach jednocześnie.

Naucz się nie osądzać innych

W momencie, gdy zauważysz jak niewłaściwie Twój umysł ocenia innych (o czym już wspomnieliśmy sobie wcześniej), to zaczniesz dystansować się od swoich osądów, bo po prostu przestaniesz w nie wierzyć (gdyż nie da się zobaczyć prawdy, za każdym razem są określone zniekształcenia). A jak przestaniesz wierzyć w swoje opinie, to przestaniesz również wierzyć w opinie innych, bo wtedy już nawet nie tyle wiesz (co nade wszystko czujesz), że ludzie widzą w Tobie tyle na ile pozwala im ich model świata a ich opinie na temat innych bardziej definiują ich niż tych, których oceniają.

Każda informacja sama w sobie jest neutralna – to my dopiero na podstawie swojej interpretacji nadajemy jej znaczenie – a to pociąga za sobą określone odczucia. Gdy nie ma interpretacji to pozostaje jedynie czysta informacja. Oczywiście umysł jest tak skonstruowany, że każde doświadczenie w jakiś sposób musi ocenić (i to się dzieje automatycznie, bez Twojego wpływu). Nie da się tego procesu zatrzymać, ale idzie go skonwertować.

Następnym razem gdy Twój umysł kogoś negatywnie oceni (np. pożyczyłeś coś komuś a on tego nie oddał / ktoś Cię obrazi / ktoś Cię rozczaruje / skrytykuje) to Twój umysł stworzy pewną historię dlaczego ten ktoś to zrobił, która będzie miała za zadanie chronić Twoje ego (czyli generalnie schemat jest taki, że: tamta osoba jest tą złą, a ja jestem tym poszkodowany).

W momencie gdy będziesz miał już tę historię, która odpowiada na pytanie dlaczego ten ktoś tak postąpił, wówczas zadaj sobie pytanie: “a czy może być inaczej?”. To jest magiczne pytanie – bo po pierwsze odpowiedź brzmi zawsze “tak” (gdyż zawsze może być inaczej), po drugie automatycznie przekierowuje Twoją uwagę na zupełnie przeciwną interpretację.

W tym momencie masz w głowie dwie historie, które są zazwyczaj skrajnie różne, i które właśnie potwierdziłeś, że są równie prawdopodobne. Wówczas rozszerza Ci się horyzont poznawczy i zaczynasz obserwować to co się dzieje, jednocześnie mając dystans do swoich umysłowych interpretacji, bo wiesz, że są one tylko jednymi z wielu możliwych scenariuszy a nie prawdą absolutną.

Gdy z kolei ktoś zachowa się w sposób, który jest dla Ciebie niedopuszczalny, zadaj sobie pytanie: “czy moja moralność jest jedyną prawdziwą?” – i tutaj odpowiedź zawsze brzmi “nie”, a co za tym idzie zamiast obrażać się/mieć pretensje/obwiniać innych – zaczniesz pozwalać im żyć tak jak sobie chcą żyć. Ta strategia jest idealna do 99,9% interakcji, które mamy (czyli w stosunku do całego świata, z pominięciem kilku najbliższych osób, od których pewnych zachowań wymagamy).

Spróbuj tego i zobacz jak bardzo przestaniesz się przejmować i odczuwać presję, gdy sam będziesz mniej osądzał i wywierał presji na innych.


Koniec końców inni nie mają dostępu do tego co myślisz i czujesz – a co za tym idzie nie podejmą za Ciebie lepszej decyzji niż Ty sam. Mało tego oni nie wezmą nawet odpowiedzialności za to co Ci poradzili – ostatecznie to Ty sam będziesz musiał radzić sobie z konsekwencjami swoich wyborów (więc niech te konsekwencje będą przynajmniej z Twojej winy – bo samego siebie za złe wybory przecież obwiniać nie będziesz).

Udostępnij ten artykuł